Przeczytałem ostatnio, iż nasz rząd chce podniesienia stawek VAT. Zasmuciłem się… Pomyślałem „Panowie Rządzący, tylko na tyle Was stać? Takie prostackie wręcz pomysły chcecie wprowadzać? Czyżby uszła z Was para? Może trzeba Was wymienić?”
Miałem nawet zamiar napisać do naszego Premiera, aby zlecił kontrolę w Ministerstwie od Finansów i pogroził trochę palcem. Taki brak pomysłów na nowe podatki może faktycznie wpędzić w biedę nasz kraj.
Na szczęście kilka dni temu trafiłem na informację, iż resort finansów domaga się zapłaty podatku od darmowej porady prawnej. Wszystko to w ramach dni bezpłatnych porad prawnych, organizowanych, aby pomóc tym, których na nie nie stać. Prawnik udzielający takiej porady, po jej udzieleniu, wystawia formularz PIT-8C, gdzie określa wartość tejże porady, a korzystający musi opłacić podatek. Brawo! Widzę forma wraca! Takich podatków oczekuje społeczeństwo!
Jakoś jednak nie dowierzam do końca pomysłowości urzędniczej, bo Panowie mimo wszystko tracą formę. Dlatego chciałbym podsunąć kilka nowych pomysłów na podatki. Pragnę zaznaczyć, iż pomysły te są autorskie i podlegają ochronie własności intelektualnej.
Pierwszy z podatków to rozwinięcie tego z bezpłatną pomocą prawną. Pytam – dlaczego tylko z bezpłatną pomocą prawną? A co z policjantem, którego zapytam o drogę, a on udzieli mi pomocy, wyjaśni jak jechać? Dla mnie taka pomoc będzie wiele warta. Proponuję, aby policjant miał przy sobie PIT-8c i po udzieleniu pomocy komukolwiek szybko go wypełnił. Jako, że mam dwie lewe ręce do prac domowych, o przykręcenie gniazdka zawsze proszę sąsiada. Normalnie za taką usługę trzeba zapłacić ze stówkę. W przypadku pomocy sąsiedzkiej płacimy tylko podatek od tej stówki. „Która godzina?”, ktoś Cię zapyta na ulicy. Odpowiesz mu grzecznie i szybciutko wystawisz delikwentowi PIT-8c. Opłaca się? Rzecz oczywista… No i wreszcie bezrobotni, a dokładnie niepracujące żony – tak jak moja, na przykład 😉 Je śniadanie, które to ja kupiłem, jeździ autem, które ja tankuję, w restauracji ja płacę rachunki. Wszystko to przecież należy traktować jako dochód (darowiznę?), czyli płacić od tego podatki.
Nowe podatki, zyskamy wszyscy ;)Wyliczmy więc, ile może zyskać Państwo (czyli my wszyscy) z podatku, nazwijmy go pomocowego. Założenia przyjmiemy dość bezpieczne. Zakładamy, iż każdy dorosły Polak, w wieku produkcyjnym pomaga raz w miesiącu osobie trzeciej za kwotę 100PLN. W roku 2010 było takich osób 24 624 000, jeśli pomnożymy to przez 19 PLN wynikające z podatku dochodowego, daje nam to kwotę 372 856 000 miesięcznie, a więc w skali roku około 4,5 miliarda złotych. Niepracujący małżonkowie, korzystający z pensji drugiego niech dołożą pół miliarda na rok, da nam to kwotę 5 miliardów. Robi wrażenie?
Kolejny podatek, nazwijmy go roboczo – dziesięcina. Nie ma on nic wspólnego z dawnym podatkiem, który nakazywał oddawanie dziesiątej części zarobków (zbiorów) kościołowi. Chociaż zapewnie kościół nie pogardziłby takim kąskiem… Ale od początku. W latach osiemdziesiątych, jako dziecko, marzyłem o komputerze. W owych czasach królowały maszyny typu Spectrum 48, Atari 800XL, a Commodore C64 to był szczyt marzeń. Na całą klasę jeden chłopak miał Atari. Uciekaliśmy więc namiętnie z lekcji i chodziliśmy do niego „pociupać”. Komputer na owe czasy to był wydatek przekraczający miesięczne zarobki rodziców. A więc logiczne, że mało kogo było stać na taki luksus. Marzyłem wówczas, iż gdyby każdy z Polaków dał mi złotóweczkę (w końcu co to jest złotóweczka…), to miałbym na komputer i trochę by zostało (kwoty podaję w uproszeniu, nie pamiętam ówczesnych przeliczników). Przenieśmy te dziecięce marzenie do naszych czasów. Niech każdy z pracujących polaków da raz w miesiącu, powiedzmy, dyszkę (w końcu co to dyszka, gdy budżet kraju w zapaści… ). W ciągu roku taki zrzut po dyszce da okrągłe 3 miliardy.
Grosz do grosza
Trzeci z podatków, który chce podsunąć rządzącym, to podatek pocztowy. Rozwój technologii sprawił, iż nie wysyłamy już listów, bądź też wysyłamy ich bardzo mało. Wysyłamy za to e-maile. Dlaczego ma to być darmowe? Iluż to ludzi straciło pracę przez zdobycze najnowszych technologii, choćby w instytucji zwanej Pocztą Polską? Proponuję wprowadzenie podatku pocztowego w wysokości 1gr od wysłanego e-maila. Szacuje się, iż w roku 2011, około 63% gospodarstw domowych miało dostęp do internetu, czyli jakieś 24 miliony osób, odejmijmy od tego dzieci, niech będzie połowa, zostaje 12 milionów osób. Niech każda z nich wyśle 2 maile dziennie. Mamy więc 12 milionów x 2 grosze x 365 dni, co daje około 90 milionów. Ale to nie wszystko, wszak większość ruchu mailowego nie odbywa się w gospodarstwach domowych, tylko w firmach. Można zatem tą kwotę spokojnie przemnożyć raz 5. Zatem w skali roku mamy dochód pół miliarda. Podkreślam – mamy – my wszyscy!
A dług publiczny ciągle rośnie, wszystko przez ten zegar.Reasumując, wprowadzenie tych trzech prostych i jakże potrzebnych podatków, da nam jako Państwu dodatkowy dochód, ostrożnie szacowany, w wysokości 8,5 miliarda złotych. Dnia 9 lutego Ministerstwo Finansów ogłosiło, iż deficyt budżetowy za rok 2011 wyniósł około 25 miliardów złotych. Zatem nasze oszczędności mogą pokryć 33% deficytu! Co więcej, na koniec 2011 roku dług publiczny sięgał 859 miliardów. Zatem, zgodnie z założeniami MF, iż nie będzie się on dalej zwiększał, to przy pomocy tych prostych trzech podatków możemy go spłacić go zera w ciągu około 8-9 lat! Mam nadzieję, drogi czytelniku, iż teraz ostatecznie się przekonałeś o potrzebie wprowadzenia powyższych podatków.
Takie nowe podatki mają jeszcze jeden dobroczynny skutek, można powiedzieć – efekt synergii. Do obsługi tychże danin trzeba zatrudnić armię urzędników (oou yeah!). A więc co? Maleje bezrobocie! Państwo ma mniejsze wydatki tytułem wypłaty zasiłków, rosną wpływy z tytułu ubezpieczenia społecznego. Taki urzędnik ma teraz więcej gotówki, którą, być może wyda w Twojej firmie.
Jak widać na powyższych przykładach, nowe podatki to nie zło konieczne, a wręcz przeciwnie – mają zbawienny charakter dla Polski, czyli dla nas. Pomyślcie o tym i może zaproponujcie kolejne? Dla naszego wspólnego dobra oczywiście. No bo raczej nie dla dobra rządu, który wyżywi się przecież sam…